Rozmowa z Martyną Kapkowską, zastępcą Dyrektora ds. Ekonomiczno-Administracyjnych w Zakładzie Gospodarki Mieszkaniowej w Piekarach Śląskich.
– Czy piekarzanie regularnie płacą czynsz?
– Niestety, nie. Jak każde miasto borykamy się z dłużnikami zajmującymi mieszkania komunalne, gdzie największy odsetek zadłużenia jest oczywiście na lokalach, gdzie zawarte są umowy o najmie socjalnym. Nasza windykacja jest jednak skuteczna. My momentalnie reagujemy na każde, nawet najmniejsze zadłużenie. Na początku stosujemy tzw. miękką windykację, a jak nie pomaga to od razu kierujemy sprawę do sądu o nakaz zapłaty. Jak dalej nie ma reakcji to wypowiadamy umowę. Bardzo szybko pozbywamy się nie rzetelnych najemców. Jednym słowem ucinamy już na początku. Nie czekamy, aż dług urośnie do np. 30 tysięcy zł.
– Dużo jest dłużników czynszowych?
Trochę ich jest. Najczęściej to są te same osoby, które po eksmisji z lokalu komunalnego dostali przydział na lokal socjalny. Zarówno na jednym, jak i na drugim mówiąc kolokwialnie – nie płacą i ciągle czują się bezkarni. Ale i na nich mamy sposób. Nasz Dział Windykacji, który powstał w 2014 roku naprawdę ma wysoką ściągalność choć ostatnio zauważyliśmy nowe „zjawisko”. Na początku pandemii czyli praktycznie od marca 2020 roku wyłoniła się nowa grupa nie płacących miesięcznego czynszu za najem. Ponad 9 procent to osoby młode 20-30 letnie, które dopiero co podpisały umowy najmu. Jest to bardzo niepokojące, że osoby dopiero wkraczające w dorosłe życie zaczynają swój start od zadłużania. Bardzo wnikliwie analizujemy płatności nowych najemców.
– Jakie są metody na dłużników ?
– Na początku stosujemy tzw. miękką windykację. Przy niewielkim zadłużeniu już wysyłamy upomnienie o braku wpłaty, a jak to nie poskutkuje, to wysyłamy wezwanie do zapłaty. Równocześnie proponujemy praktycznie każdemu rozłożenie zadłużenia na raty. Tu rzadko spotykamy się z odmową. Ludzie zdają sobie bowiem sprawę, że brak jakiejkolwiek współpracy z nami przełoży się na poważne konsekwencje włącznie z pozbawieniem ich mieszkania. Oczywiście są i bardziej oporni. Wtedy sprawę oddajemy do sądu, a w dalszej kolejności tematem zajmuje się komornik. Chciałabym jednak bardzo mocno podkreślić, że do każdej osoby, która wpadła w spiralę zadłużenia z różnych losowych powodów wyciągamy rękę. I mimo, iż nie jest to nasza rola to pokazujemy, a raczej uczymy naszych dłużników systematyczności w płaceniu. Dzwonimy, mejlujemy i przypominamy o terminach. Zależy nam, by dana osoba się oddłużyła, a system ratalny jest dobrym rozwiązaniem, jak ktoś nie może wpłacić całości. Drzwi do nas są zawsze otwarte.
– Do każdego dłużnika podchodzicie indywidualnie?
– Tak. Bardzo często robimy indywidualne harmonogramy spłat zadłużenia. Nie jesteśmy od pilnowania, ale w początkowej fazie staramy się ich nauczyć regularnego spłacania. Chodzi bowiem o tzw. dobre nawyki. Pokazujemy, co jest priorytetem. Czasami wystarczy naprawdę tylko pokazać. Ludzie często sami wpędzają się w spiralę zadłużenia. Raz, drugi, trzeci nie zapłacą, a potem nie wiedzą, co z tym zrobić. Nie należy się bać, tylko przyjść do nas, a na pewno pomożemy.
– Często ludzie po upomnieniu czy też wezwaniu do zapłaty regulują swoje należności ?
– Tak. Mamy takie przypadki. Nierzadko osoby „budzą” się w ostatniej chwili i np. duże kwoty wpłacają po decyzji komornika. Zdarzają się nawet wpłacone kwoty rzędu 20 tysięcy. A i były takie sytuacje, że nawet w dniu eksmisji pokazywano nam dowody wpłaty na pokrycie zadłużenia. Raz jedna osoba spłaciła w ciągu niecałego roku całą kwotę zadłużenia w wysokości 90 tysięcy złotych i co ciekawe pan ten mieszkał w lokalu o najmie socjalnym. Niestety, ale mamy też rekordzistę, który ma ponad 100 tysięcy zadłużenia. Ta osoba była już dwa razy eksmitowana.
– Zakaz eksmisji został zniesiony, czy to bat na dłużników?
– Oczywiście. Zakaz eksmisji został wprowadzony 31 marca 2020 roku, w związku z wprowadzonym stanem epidemii w Polsce. Głównym celem przepisu było „zapobieganie, przeciwdziałanie i zwalczanie COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych”. Przepis obowiązywał przeszło dwa lata. Nie mogliśmy eksmitować lokatorów, w przypadkach nie płacenia czynszu. Obecnie mamy przygotowanych 30 wniosków do komornika na nakaz eksmisji. Ponad połowa wyroków dotyczy osób, które nie mają prawa do lokalu socjalnego i mówiąc szczerze za chwilę te osoby pozbawione zostaną dachu nad głową. Oni doskonale, o tym wiedzą już od kilku lat i nic nie robią. To się jednak im wkrótce zmieni.
– Czyli eksmisja to ostateczność?
– Zdecydowanie. Po przymusowe opróżnienie lokalu sięgamy, jako ostateczność. Mamy też inny zapewne dosyć dotkliwy dla dłużnika, ale skuteczny sposób, który już wkrótce zostanie uruchomiony. Mówiąc krótko – będziemy przejmować za dług – ogródki działkowe. My oczywiście, jako ZGM tego zrobić nie możemy fizycznie, ale …będziemy egzekwować prawa przysługujące do rodzinnych ogródków działkowych poprzez komornika. Gro naszych niepłacących mieszkańców ma swój ogródek. Jesteśmy już po rozmowach z Zarządem ogródków działkowych i zaczynamy działać.
– Brzmi to bardzo poważnie, a są jeszcze jakieś łagodniejsze metody?
Oczywiście, że tak. Są narzędzia, które pomagają w spłacie zadłużenia. Bardzo często osoby, które do nas przychodzą od razu mówią, że ich nie stać na opłaty czynszu, ale przecież mogą złożyć wniosek na dodatek mieszkaniowy. Przecież to doskonałe rozwiązanie na podreperowanie domowego budżetu. Życie różnie się układa, a dodatek mieszkaniowy jest dla tych mniej zarabiających. Kryteria dochodowe nie są więc wygórowane. Kolejnym dobrym rozwiązaniem jest zamiana mieszkania. Jeżeli ktoś ma duże i nie jest w stanie go utrzymać, to w ramach naszych zasobów może się zamienić na mniejsze. Na stronach internetowych ZGM zamieszczamy informacje o zamianie mieszkań, więc można z tego skorzystać.
– A odpracowanie zadłużenia ?
– To też rozwiązanie. Nasz rekordzista odpracował 30 tysięcy zł, ale są osoby które odpracowały 15, 20 tysięcy zł. Nie wiem, dlaczego ludzie z takiej formy nie chcą skorzystać. Wachlarz usług, które mogą świadczyć jest na prawdę bardzo szeroki. To nie są tylko ciężkie prace fizyczne, jak niektórzy sądzą. Godziny odpracowania są elastyczne więc nie kolidują nawet z pracą zawodową danej osoby, a stawka za godzinę to 13 złotych. Zachęcamy więc do skorzystania i z tej formy pomocy. Jeszcze raz chciałabym podkreślić, że jak wpadło się w wir zadłużenia, to warto do nas się zgłosić i skorzystać z pomocy, jaką oferujemy. Sposobów na oddłużenie jest wiele i warto z nich skorzystać, a nie popadać w jeszcze większe długi.